Pół żartem, pół sercem

Humor na poziomie

Sztuka Kena Ludwiga „Pół żartem, pół sercem” to najnowsza propozycja Teatru Polskiego w Bielsku-Białej Reżyserowi Witoldowi Mazurkiewiczowi udało się utrzymać na równym poziomie sporą dawkę humoru, który dziś można by uznać za niemodny i lekko naiwny. Oglądając spektakl, czułem się jak widz kina retro, w którym wyświetlany jest film z pierwszej połowy XX wieku. Przyjęta konwencja jest tym bardziej trafna, że amerykański autor nie kryje inspiracji arcydziełem Billy’ego Wildera „Pół żartem, pół serio”, a przy tym, odbiega od inscenizacyjnej sztampy, jaka często towarzyszy wystawieniom fars.

Historia jest prosta: dwóch niezbyt utalentowanych, brytyjskich aktorów próbuje dorobić się na prezentacji dzieł Szekspira, podróżując przez Stany Zjednoczone. Efekty ich wysiłków – mizerne. Szansą na spełnienie amerykańskiego snu o sukcesie wydaje się znalezione w gazecie ogłoszenie o milionerce, poszukującej siostrzenic, która pragnie zapisać sporą sumą w testamencie. Jej marzeniem jest spotkać się z zaginionymi przed laty krewniaczkami. Mężczyźni przywdziewają damskie kostiumy, które są częścią wyposażenia ich teatrzyku, i kieruję się do domu starszej pani. Ich pojawienie się burzy panujący tam względny ład. Sprawa zaczynają się komplikować, gdy zakochują się w kobietach mieszkających u staruszki, a do tego muszą próbować „Wieczór Trzech Króli”. Jednak, jak to bywa w komediach, wszystko kończy się szczęśliwie, a starsza pani okazuje się nad wyraz żwawa, a w finale w telegraficznym skrócie oglądamy dzieło mistrza angielskiej dramaturgii.

Damian Styrna zaproponował dowcipną w swej umowności scenografię: makieta pociągu ciągnięta przez Kazimierza Czaplę, odgrywającego rolę konduktora, symbolizuje podróż koleją, odwrócenie części ścian salonu tyłem do przodu (tektura i elementy z płyty paździerzowej dobrze oddają charakter amatorskiego przedstawienia, które oglądamy na zakończenie).

Siłą napędową spektaklu są Michał Czaderna (Jack) i Grzegorz Margas (Leo), czyli faceci niezgrabnie przebierający się za kobiety. Im bardziej starają się być powabni, tym bardziej ich ruchy są koślawe. Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt (Audrey) i Oriana Soika (Meg) grają lokatorki starszej pani, które wydają się głupiutkie, łatwowierne i nieokrzesane, lecz to tylko pozory. Mateusz Wojtasiński (Bobby) prezentuje niezbyt pewnego siebie młodego człowieka, który w przeciwieństwie do ojca, Doktora opiekującego się gospodynią (Grzegorz Sikora), nie za bardzo wie, co chce robić w życiu. Bohater Sikory, ale i Sławomira Miski (pastor Duncan) to konformiści zapatrzeni w siebie i łatwy zarobek. Maria Suprun, czyli wiekowa Florence, jest ekscentryczna, jak na starszą panią przystało. Natomiast Kazimierz Czapla gra paletę drugoplanowych bohaterów, dzięki czemu przedstawienie jest utrzymane w konwencji dawnego filmu (brawa szczególnie za epizod z przerażoną pokojówką – majstersztyk!).

„Pół żartem, pół sercem” wydaje się być dobrą receptą na pandemię, pozwala na chwilę o niej nie myśleć.


Ken Ludwig
„Pół żartem, pół sercem”
przekład: Elżbieta Woźniak
reżyseria: Witold Mazurkiewicz
Teatr Polski w Bielsku-Białej, premiera 6 marca 2021
występują: Oriana Soika, Maria Suprun, Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt, Michał Czaderna, Kazimierz Czapla, Grzegorz Margas, Sławomir Miska, Grzegorz Sikora, Mateusz Wojtasiński

Nowa Siła Krytyczna

Udostępnij: