Nie zważając na fakt, że wakacje już na dobre, a teatry w większości przeszły na jałowy bieg, to w Krakowie za sprawa Teatru KTO można w najbliższych dniach zaznać wielu kulturalnych wrażeń. Odbywający się już po raz 36. ULICA Festival, korzystając z aury, serwuje nam sporą dawkę teatru ulicznego. Dziś ta forma sztuki może wydawać się czymś staromodnym, nie wartym uwagi, ale jak prezentujący się pierwszego dnia artyści udowodnili, nic bardziej mylnego!
Mimo że festiwal swoimi ramami sięga daleko poza granice Krakowa, skupiam się na wydarzeniach w obrębie miasta. Pierwszy dzień to dwa miejsca plac przed Galerią Krakowską i Dworek Białoprądnicki. Jednak organizatorzy zapewnili widzom dużą wolność wyboru, ponieważ poszczególne performance odbywają się kilka razy, nie zawsze w tej samej okolicy, dzięki czemu, przegapione tytułu będzie można jeszcze obejrzeć w innych lokalizacjach.
Swoją przygodę z tą edycją festiwalu rozpocząłem do występu grupy Fusion Callejera (hiszp. Fuzja Uliczna) pochodzącej z Argentyny i Wenezueli. Było to coś na kształt bitwy tanecznej, popisów dużych chłopców, których ciała są zdolne do wręcz nieludzkich akrobacji, ale nie to zwróciło moją uwagę. Od członków grupy bił nastrój dużego luzu, radości z życia i dystansu do siebie. Wzajemnie się z siebie naigrawali, bawiąc się przy tym dobrze, co w przypadku rodzimych artystów, być może, mogłoby rodzić zgrzyty. Nie tylko cieszyły oczy dobrze wyrzeźbione ciała, ale też koił polską duszę dowcip członków Fusion Callejera.
Zaraz po południowoamerykańskiej trupie występował hiszpański artysta Mr Copini z numerem “The Herock”. Był to cyrk przygotowany w duchem rocka, ale wykonany przez jednego artystę. Ten one man show, oparty głównie na hitach zespołu “Queen” bawił nie tylko najmłodszych widzów, czego dowodem było skupienie uwagi artysty na pewnej starszej widzce, nazywanej pieszczotliwie przez niego – mamą. Podobnie w przypadku kolejnego artysty Aguila Claun z Argentyny. Performer w dość ekstrawagancki sposób pokazał sylwetkę współczesnego klauna, gdyż bliżej mu z wyglądu do rockowego muzyka, niż arlekina. Jednakże, mimo to jego występ był wypełniony sztuczkami i gagami, jak na taki pokaz przystało.
“Simon Street Show”, a właściwie Simon Moreau, to francuski artysta, który zaprezentował autorskie przedstawienie “L’Escale”. Chyba najlepsza rzecz, jaką można było zobaczyć pierwszego dnia, na szczęście w kolejne festiwalowe dni będzie można również wybrać się w tą kojącą podróż wyobraźni. Artysta bowiem zabiera nas w eskapadę statkiem na odległą wyspę, gdzie przebijając się przez wybujałą roślinność oraz pokonując niepewny strumień, dociera do skarbu. Oczywiście wszystkie pejzaże są w naszej wyobraźni, ale pantomima Simona sprawia, że prezentowane obrazy przez są namacalne, wzbogacone jeszcze o sceny żonglerki. Piękny i spokojny spektakl, tak róży od pozostałych.
Przedostatnim występującym pierwszego dnia był Manteca al dente, kolejny artysta pochodzący z Argentyny. Podobnie i jemu, mimo bariery językowej, kultury tak różnej od naszej udało mu się skupić uwagę i rozbawić festiwalową publiczność. To chyba jest w ULICY najważniejsze, widzowie w dużej części, to przechodnie, którzy dostrzegając coś ciekawego, przystają i włączają się do zabawy. Mit teatru, jako dobra ekskluzywnego został odczarowany, a uczestnictwo w spektaklu jest czymś naturalny.
Ostatnim artystą był Hugo Miró, prezentujący spektaklu, którego estetyka osadzona została w kinie niemym. Performer ubrany w staromodny melonik, z silnym makijażem, podkreślającym mimikę dialogował z publicznością. Jego wyrazy twarzy, chwilowe grymasy, czy zachwyt bijący z podniesionych brwi sprawiły, że hiszpański artysta nie musiał wypowiedzieć żadnego słowa, a mimo to jego show było w pełni czytelne. Słychać było w komentarzach z widowni, ale i gęsty tłum zgromadzonym na placu przed Galerią Krakowska, świadczył, że jest to kolejna festiwalowa propozycja godna uwagi.
Dobrze wiedzieć, że spektakle będzie można jeszcze zobaczyć, choć organizujący całe zamieszanie Teatr KTO przygotował naprawdę bogaty program, który zapowiada się interesująco, ale i intensywnie, bo spektakle zlokalizowane będą w przestrzeni kilku dzielnic Krakowa. Nic, tylko wyjść na zewnątrz i wspólnie delektować się teatrem poza dusznymi murami.