„Nowy Dekameron” Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy to premiera przygotowana na okres pandemii, czyli z myślą o widzach, którzy nie mogą znaleźć się w teatrze. Teatr reklamuje ją jako pierwszą w Polsce premiera on-line. Przedstawienie ma charakter patchworkowego filmu, w skład którego wchodzą aktorskie etiudy pełne humoru a i czasem sprośnego dowcipu.
Wybór tytułu jest na czasie, tematyka ściśle nawiązuje do „Dekameronu” Giovanniego Boccaccio, który dziesięcioro bohaterów umiejscowił w okolicy Florencji w dziesięciodniowej izolacji spowodowanej zarazą dżumy. W oryginale to sto opowieści, ponieważ codziennie każdy opowiada jedną historię. W internetowej wersji siedemnaścioro aktorów pokazało dwadzieścia nowel i pieśni. Wiele tematów z Boccaccia nie straciło na aktualności: zakłamanie kleru, zdrady małżeńskie, drobne kłamstewka, czy przemoc. W poszukiwaniu współczesnego brzmienia teatr zamówił nowy przekład u Anny Wasilewskiej, a stary Edwarda Boyé (sprzed niemal stu lat) poddał uaktualnieniu.
Prolog Rafała Cielucha przedstawia sytuację osoby spędzającej lockdown samotnie. Budzi to w nim wewnętrzny chaos, wszak jesteśmy istotami stadnymi i brak kontaktu z innymi nie prowadzi do niczego dobrego. Rozwiązaniem problemu jest włączenie komputera i spędzenie czasu w wirtualnym towarzystwie znajomych. Mieszanka opowieści przyjaciół – recepta z XIV wieku – i w tym wypadku okazała się ożywcza, bohater Cielucha w epilogu wydaje się odmieniony, wychodzi z bloku i dokądś zmierza.
Spektakl zgrabnie miesza teatralne style, są w nim elementy gry dramatycznej, śpiew, pantomima, teatr cieni, a nawet animowane lalki. Uszczypliwi mogą zarzucić, że styl każdej z etiud jest inny, ale właśnie to daje przyjemność podziwiania możliwości aktorów, którzy sami wybrali i zrealizowali epizody z Boccaccia. W „Nowym Dekameronie” widać nie tylko ich ogromną pracę, ale także wkład pozostałych twórców – to faktycznie kreacja zbiorowa, jak przedstawia premierę Teatr im. Modrzejewskiej, ale pod opieką reżyserską dyrektora Jacka Głomba. Scenografia to wnętrza mieszkań aktorów i prywatne przedmioty codziennego użytku, ale też plenery, „występują” stylowe kostiumy i peruki z teatralnych magazynów (opieka scenograficzna Małgorzaty Bulandy). Montaż wynika z formuły pojedynczych opowieści, Karol Budrewicz połączył je tak, aby style gry uzupełniały się, czemu też pomaga oprawa muzyczna Łukasza Matuszyka i udźwiękowienie Andrzeja Janigi.
Najbardziej zapadła mi w pamięć etiuda „Rady Salomona”, w której w dwie bohaterki zmierzające do wszechwiedzącego króla po radę wcieliła się Joanna Gonschorek. Jedna to przebojowa młoda kobieta, której nie udaje się odnaleźć miłości w życiu. Druga to zmęczona życiem i opresyjnym mężem szara myszka. Obie pragną dowiedzieć się, jak odmienić swój los. Początkowo nie rozumieją rad Salomona, dopiero ich spotkanie pomaga im odnaleźć sens słów króla. Zadziwiająco feministyczna jest ta opowieść sprzed wieków. Na uwagę zasługuje też Ewa Galusińska, która zaprezentowała się aż cztery razy. Etiudy, które wykonała przypominały estetyką i ekspresją teledyski Maanamu – za każdym razem był to kilkuminutowy śpiewany występ.
Jedyną wadą legnickiej premiery jest podział na dwie części (72 minuty i 52 minuty), które ogląda się w kolejne dni. Czy nie wystarczyłaby piętnastominutowa przerwa, jak ma to miejsce w teatrze? Na pewno dodałoby to jeszcze bardziej realistycznego charakteru projektowi, bo jest on umieszczony w repertuarze teatru, widzowie mogą go zobaczyć w internecie w wyznaczonych dniach o zapowiedzianej godzinie na Facebooku i na kanale Modrzejewskiej w serwisie YouTube.pl. Można sobie wyobrazić, że internetowa wersja bez większego nakładu pracy zostanie przeniesiona na scenę, aktorskie kreacje są właściwie gotowe.