Debil

Puchatku, zjedz zupę

Od 2020 roku, kiedy Malina Prześluga została uhonorowana Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną za „Debila”, czekałem z niecierpliwością na prapremierę tej sztuki. Nie trwało to długo, a efekt okazał się wzruszający i zapadający w pamięć. Spektakl w reżyserii Piotra Ratajczaka stanowi nie tyle opowieść o losach jednostki dotkniętej niepełnosprawnością intelektualną, ile próbuje zrozumieć, jak taki człowiek pojmuje świat. W krakowskim Teatrze im. Słowackiego nie zobaczymy chwytających za serce scenek rodzajowych, jest to obraz świata z poziomu chorego, wytłumaczenie jego nie zawsze zrozumiałego zachowania, odczytanie grymasu twarzy, poznanie lęków i tajemnic umysłu. Przy tym pozostaje zgrabnym i atrakcyjnym dla oka przedstawieniem.

Aktorzy pozornie wyglądają jak zwykli ludzie, ale ich stroje i charakteryzacja są jednak przerysowane, przypominają urzeczywistnioną wersję dziecięcych obrazków (scenografia i kostiumy Marcin Chlanda). Dekoracje wypełniają pomarańczowe kulki, do tego kran z wiecznie lejącą się pomarańczową cieczą, co nawiązuje do ulubionego dania głównego bohatera – zupy pomidorowej (Kubę poznajemy, kiedy drzemie na grzbiecie potężnej łyżki). W tej przestrzeni umieszczonej na pograniczu wyobraźni i rzeczywistości aktorzy poruszają się synchronicznie, ale i każdy ma też swoją sekwencję specyficznych gestów (ruch sceniczny Arkadiusz Buszko), powtarzaną w takt muzyki Tomasza Lewandowskiego.

Kuba (Rafał Szumera), jak sam się przedstawia, ma czterdzieści lat, mieszka z rodzicami, lubi jeździć tramwajem, ale schodów panicznie się boi. Chciałby samodzielnie wyjść z domu, w końcu jest już bardzo dorosły. Do tego jego rodzina jest “obleśna”, bo ludzie tak mówią, w końcu zmęczenie życiem odzwierciedla się w wyglądzie jego rodziców. Wie, że jest Debilem, czego potwierdzeniem są reakcje ludzi, tak powiedział choćby napotkany kiedyś człowiek na ulicy. Świata czasem nie rozumie, zdarza mu się krzyczeć, świadomy jest, że to nie niedobre zachowanie, ale kieruje nim tak silne uczucie, płynące gdzieś ze środka, że nie może przestać. Niezrozumienie przez innych sprawia, że często ucieka w głąb bujnej wyobraźni, gdzie staje się Kubusiem Puchatkiem, niezdarnym misiem o bardzo małym rozumku. Razem z przyjaciółmi stara się pojąć, dlaczego nie każdy jest dobry i czemu świat jest urządzony tak, a nie inaczej.

Stygmatyzacja społeczna niepełnosprawności umysłowej sprawia, że rodzina nie ma wiele kontaktów z innymi ludźmi. Jedyną osobą, która nie odwróciła się od nich jest siostra mamy. To do niej udają się na przyjęcie urodzinowe, które staje się powodem kolejnego wybuchu Kuby. Otóż on kocha zupy, najbardziej pomidorową i to z ryżem, ale Ciotka Staszka (Alina Szczegielniak) serwuje bigos. Jest w nim coś takiego, że Kuba nie chce zjeść, mimo namowy. Popada w szał, przenosi się do krainy wyobraźni, gdzie krewni zamieniają się w bajkowe postaci. Starają się go uspokoić, oferują talerz ulubionej zupy. Tym razem jednak to nie poskutkowało i Kuba wymyka się opiekunom, dumny z siebie wsiada do tramwaju. Niestety, świat nie jest taki kolorowy, jak mu się zdawało: pasażerowie odwracają od niego wzrok, trasa nie wiedzie w kierunku domu, a na pętli spotyka się z poirytowanym motorniczym.
Wyobraźnia jest pierwszym światem Kuby. To w niej ma najlepszych przyjaciół, tam wszyscy są „dobzi”, może razem z kolegą z wycieczki obalić prezydenta i sam się nim ogłosić. Tam gra na własnych zasadach, a życie, cóż… rozczarowuje. Mało osób chce z nim przebywać, budzi strach, a niezdarność powoduje upadki i ból. Czyż nie jest to podobne do odczuć, które mają wszyscy chorzy, niezależnie od schorzenia? Czasem po prostu łatwiej uciec w świat marzeń, żeby na chwilę odetchnąć, poczuć radość. Tym Kuba i inne osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie różnią się od ogółu. Być może takie życie jest niemniej ciekawe od naszego – zdrowych. To, co Prześluga chce powiedzieć, to prosta prawda.

Najbardziej przejmującą sceną jest monolog matki Kuby (Bożena Adamek), kiedy wspomina narodziny syna. Pierwsze lata jego życia pamięta jako sielankę, przecież był takim pięknym i grzecznym dzieckiem, przesypiał całe noce, a ona z nim. Od piątych urodzin Kuba każdej nocy wpada w szał i ona musi go długo uspokajać. Mówi o tym, jak nauczyciele z udawaną troską odradzali szkołę dla Kuby, w domu miał nauczyć się więcej. Do tej pory nie odróżnia nominałów banknotów i podstawowych pojęć. Musiała zrezygnować z pracy, przez pierwsze lata starała się dbać o siebie. Zderzyła się jednak z ostracyzmem, bo jak to tak, matka chorego dziecka, a chodzi po osiedlu umalowana, dobrze uczesana, widać, że nieszczęście jej nie doskwiera. Przestała myśleć o sobie, coraz bardziej stawała się przezroczysta. Żyje tylko po to, żeby on mógł funkcjonować. Postawa bezgranicznego poświęcenia jest okupiona tytaniczną pracą, która pozostaje niezauważona, społeczeństwo traktuje to jako powinność rodzica.

Oglądając „Debila”, wracał mi w pamięci spektakl poruszający podobny temat, „Rewolucja, której nie było” Teatru 21. Tam też oglądaliśmy matkę dziecka z niepełnosprawnością, krytykowaną za bycie zadbaną, borykającą się z problemami opiekuńczymi. Dobrze, że teatr porusza temat niepełnosprawności, która traktowana jest często jako tabu. Nie chcemy na nią patrzeć, nie myślimy o niej, a kiedy pojawia się prośba o wsparcie, odwracamy wzrok.


Malina Prześluga
„Debil”
reżyseria: Piotr Ratajczak
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Scena Machin, premiera 8 października 2021
występują: Bożena Adamek, Dominika Feiglewicz, Alina Szczegielniak, Grzegorz Łukawski, Antoni Milancej, Rafał Szumera

Nowa Siła Krytyczna

Udostępnij: