Fotografie: Dorota Koperska

Szczyt przyjaźni

Spektakl „W górę!” w reżyserii Witolda Mazurkiewicza jest jedną z pierwszych premier offline przygotowanych w kraju po pandemicznym zawieszaniu, które nastąpiło w kulturze. Widownia Teatru Polskiego w Bielsku-Białej została ograniczona, co drugim fotel wyłączony, a z parteru nie można przejść na balkon, na który widzowie dostają się oddzielnym wejściem. Dyrektor Polskiego podkreślił przed rozpoczęciem przedstawienia, że otworzył drzwi teatru tak szybko, jak to tylko było możliwe – co cieszy każdego fana teatru tu i teraz.
Akcja najnowszej sztuki Petera Quiltera dzieje się w górach, trójka przyjaciół decyduje się na wejście na szczyt, który rok w rok zdobywał samotnie Gareth, ich zmarły przedwcześnie druh. Mężczyźni chcą w ten sposób uczcić jego pamięć. Jest to też okazja na ostatni wypad przed ślubem Sama (Rafał Sawicki). Każdy z uczestników wycieczki jest inny, łączy ich szorstka więź, wspólne wspomnienia i pamięć o zmarłym. Sam to osiągający wiek średni playboy, uważający się wciąż za młodzieniaszka, który może mieć każdą. Nie docenia nadchodzącej stabilizacji u boku jednej kobiety. Tony (Tomasz Lorek) to wesołek z brzuszkiem, z plecakiem pełnym smakołyków, ukrywający samotność i strach przed upływem czasu. Daniel (Piotr Gajos) prezentuje się jako elokwentny i pedantyczny gej, który nie potrafi się pozbierać po tym, jak pół roku wcześniej porzucił go partner. W trakcie wyprawy stale się ścierają, ale wysiłek i dążenie do celu sprawia, że pękają ostatnie bariery i przyjaciele dzielą się męczącymi ich rozterkami. Podróż staje się szybkim kursem dojrzewania, u szczytu nie są już młokosami.
Może się zdawać, że podróż do wnętrza siebie będzie smutna i bez wigoru, nic bardziej mylnego. Panowie zaciekle sobie dogryzają, wytykają przywary czy parodiują samych siebie, co niesie dużo humoru. Niektóre porównania bawią do łez, jak twierdzenie Tony’ego, że „piwo to po prostu inny rodzaj tosta”, czy twierdzenie Sama, że posiadanie żony daje sporą ulgę podatkową.
Na pewno należy docenić Piotr Gajosa, który nie przerysował postaci geja, o co łatwo. Scenę zdominował Rafał Sawicki – ekstrawertyk, kompulsywnie chowający koszulę do spodni, żeby ukryć pewien wstydliwy problem. Tomasz Lorek był wyciszony, a przy tym całkiem zabawny docinał towarzyszom.
Akcję dynamizuje wpadająca w ucho muzyka Wojciecha Myrczka, szczególnie kiedy podkreśla kolejny „arcyważny” słowotok. Zabawny jest utwór składający się ze słów „bla, bla, bla”, który towarzyszy odczytaniu mowy ślubnej pobranej z sieci przez Sama. Scenografia Damiana Styrny jest pomysłowa – pagórki to różnej wysokości podesty, owinięte folią streczową i sznurem, panoramy lasu czy słońca wyświetlane są na pasach folii podwieszanych w różnych miejscach (multimedia Daniel i Eliasz Styrna). Taki ascetyzm wpasowuje się w męskie relacje.
„W górę!” jest męską historią, opowiada o tym, jak przez pryzmat wspomnień o zmarłym przyjacielu można odnaleźć sens życia, kiedy okazuje się ono nie takie, jak sobie wyobrażaliśmy. Panowie uciekając od codzienności, odnajdują motywację do dorosłego życia. Wydawać się może, że ta tematyka ma mały potencjał komediowy, ale dzięki wprawnej reżyserii Witolda Mazurkiewicza został zachowany balans i teatr opuszcza się w przyjemnym nastroju.

Peter Quilter
„W górę!”
tłumaczenie: Bartosz Wierzbięta
reżyseria: Witold Mazurkiewicz
Teatr Polski w Bielsku-Białej, premiera 13 czerwca 2020 (spektakl obejrzany 14 czerwca 2020)
występują: Piotr Gajos, Tomasz Lorek, Rafał Sawicki

Udostępnij: