Szczypawica
Przyszła do mnie w goście.
Przyszła nieproszona.
Nie dała mi kwiatka ni nawet płatka złamanego.
Jak pasażerka na gapę, co na drodze wystawia łapę
ukryła się w hortensji.
Wypadła i patrzy zdziwiona.
Co to za podłoże?
– obrus z poliestru.
Bada otoczenie,
stuka, węszy, kręci bączki.
Zamiera,
widzi palec boga
ogromnych rozmiarów jej świata.
I nad jasnością ciemność wieczysta
otacza istnienie.
Ze szczypawicy plama została
na białym honorze ludzkiego obrusa.