Wdech Wydech

Oblicza pustki

Spektakl „Wdech Wydech” Fundacji Sztuka Ciała w reżyserii Marii Seweryn to esencjonalna opowieść o nagłym zniknięciu ojca z życia nastolatka. Sytuacja, będąca końcem świata dla młodego człowieka została pokazana tu w sposób przepełniony emocjonalnością, która w sposób subtelny oddziałuje na odbiorców – młodzież, zdającą się zapaść w ten muzyczno-ruchowy trans.

Przedstawienie opowiada o stracie poprzez dwojaką narrację – widzimy oblicze pustki ze strony dziewczyny i chłopaka. Nastolatka (Katarzyna Wróbel) wygląda na zagubioną, odciętą od korzeni. Jej matka (Anna Ługowska) stara się zorganizować czas córce, jest głośna, usiłuje sobą wypełnić całą przestrzeń, udaje że w jej życiu nic się nie zmieniło. Tymczasem wewnętrznie jest rozbita. Tłumiąc zagubienie przed córką, postanawia wyjechać natychmiast do Londynu, aby tam odnaleźć męża. Dopiero na miejscu wychodzi na jaw, że to dziewczyna lepiej radzi sobie ze wszystkim. Kiedy matka wpada w melancholie i depresję ona zaczyna dźwigać ciężar poszukiwań, przejmuje jej rolę.

Podobnie jest też w drugiej relacji, tutaj też matka (Hanna Jurczak) okazuje się być w słabsza psychiczne w stosunku do syna (Jakub Szymczyna). Stara się ochronić go przed całym światem, zamknąć w złotej klatce, ale on tego nie potrzebuje. Chłopak stara się radzić w życiu, chce rozwinąć skrzydła, opuszczając matczyne ramiona. Jej jest ciężko, widać ogromny strach przed samotnością i zapomnieniem. Syn musi włożyć dużo pracy, aby znów kobieta poczuła się pewna i stanęła na nogach, bez obaw o przyszłość.

Spektakl w reżyserii Seweryn jest hybrydą teatru słowa i ruchu. Wątek opowiadający o dziewczynie to przykład teatru konwencjonalnego, emocje wynikają ze słów, jest ich dużo. Jednak okazuje się, że one nie niosą za sobą żadnej mocy sprawczej. Nie stanowią wsparcia, są kakofonią wypełniającą wewnętrzny chaos. Druga relacja została natomiast pokazana w sposób mniej dosłowny, tu aktorzy wykorzystują przede wszystkim gest i symbolikę. Ogromna szarfa, którą owinięta jest Hanna Jurczak stanowi symboliczną pępowinę, którą matka chce być na zawsze połączona z synem, pozbawiona jej zatraca się w rozpaczy.

Pełna wyrazu jest scena, kiedy dziewczyna odnajduje spokój i ucieczkę od kłopotów podczas pływania. Jest skrępowana, widać że jeszcze nie do końca godzi się ze swoją cielesnością, ale kiedy znajduje się pod wodą świat przestaje dla niej istnieć. Jest wolna, choć na ten krótki moment. Wizyta na basenie staje się wentylem bezpieczeństwa, pozwalającym funkcjonować jej w pogmatwanym świecie.

Emocjonalność przedstawienia podkreślają etniczne dźwięki i śpiew, które towarzyszą nam przez cały czas. Adam Gąsecki i Joanna Płóciennik okraszają akcję orientalną nutką, wprowadzają w trans. Dzięki temu ciężka tematyka spektaklu, która nie raz wzrusza do głębi, jest lekka w odbiorze. Rytmiczne dźwięki nieraz pomagają rozładować wewnętrzne napięcie, pobudzane za sprawą losów bohaterów sztuki.

Spektakl traktuje problem utraty jednego rodzica całkiem na serio. Nie infantylizuje i nie przerysowuje, mów językiem prostym do zrozumienia przez człowieka wchodzącego w dorosłość, nie będącego już dzieckiem. Staje się pretekstem do rozmowy o stracie, nie tylko rodzica, ale również może stać się przygotowaniem do dorosłości, kiedy nie raz tracimy bezpowrotnie rzeczy uważane za wieczne.

Udostępnij: